Jak i na kogo donosimy?
Jedni donoszą ze strachu, inni z poczucia dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku, jeszcze inni z czystej ludzkiej zawiści i złośliwości. No bo niby dlaczego ktoś ma mieć lepiej niż my?
Chcemy podbudować swoje ego, oczekujemy nagrody, mamy potrzebę odreagowania, potrzebujemy czyjejś aprobaty, albo po prostu chcemy komuś dokopać. To wystarczające bodźce do wykonania odpowiedniej roboty. Sięgamy po telefon, piszemy e-maila lub zwyczajnie adresujemy list i wrzucamy z odpowiednim adresem do skrzynki pocztowej. Reszta dzieje się sama.
Do donoszenia jesteśmy przyzwyczajeni a wręcz do niego socjalizowani. Zaczynamy często od przedszkola czy szkoły podstawowej. Tam nauczyciel choć oficjalnie donosicieli nie lubi , chętnie korzysta z ich wiedzy. Uczniowie którzy przychodzą z sensacjami do nauczyciela, mogą otrzymać reprymendę – „nie wolno tak postępować”, „skarżyć nie wypada”. Nauczyciel najczęściej jednak kierując się zasadą, że w każdej informacji może być ziarno prawdy, podąża za tropem.
W dorosłym życiu do donoszenia na innych zachęcają nas urzędy, instytucje i obywatelskie sumienie (czymkolwiek ono by nie było).
„Jeśli wiesz o czymś co jest niewłaściwe przekaż nam informację”, „Widzisz więcej niż inni, nie godzisz się na niesprawiedliwość? Zadzwoń do nas!”, ”Wydarzyło się coś o czym powinniśmy wiedzieć nie obawiaj się, dzwoń – gwarantujemy anonimowość!”… Podobne hasła mnożą się jak grzyby po deszczu. Przy większości instytucji pojawiają się telefony zaufania, po części służące uzyskaniu porady, po części zaś sprowokowaniu do wylewności. Tą drogą napływa wiele istotnych informacji.
W pogoni za sensacją (często bardzo tanią) odzywają się głosy wszechobecnych mediów, które w końcówkach serwisów informacyjnych dorzucają informacje: ” skontaktuj się z nami”, „ten czerwony telefon jest dla Ciebie”, „dzwoń jeśli tylko o czymś ciekawym wiesz”…
Pojawiająca się na końcu sugestia- zapłacimy za informację -ma stanowić dodatkowy bodziec. Ulegamy z chęci zysku, czasem dlatego, że chcemy być ważni i mieć satysfakcję. Motywy informowania i donoszenia są bardzo różne. I to zdaniem specjalistów decyduje o wartościowaniu informacji. Jeśli informacja jest przekazywana ze względów ważnych społecznie, dotyczy czyjegoś bezpieczeństwa, taką można i należy przyjąć, uszanować i wykorzystać. Gorzej jeśli motywem donoszenia jest złośliwość, zazdrość i zawiść – po części cechy narodowe naszej nacji która nie lubiąc wychylających się z tłumu w ten sposób wyrównuje odstępstwa – mówi dr Sylwester Kowalski.
Donoszenie przybrało rozmiary absurdu. Donoszą na siebie nawzajem konkurencyjne firmy, sąsiedzi a nawet członkowie rodzin. Czy można to jakoś regulować a w uzasadnionych przypadkach powstrzymać? Nic na to nie wskazuje. Bynajmniej na razie. Potrzeba donoszenia, ośmieszania i utrudniania życia innym przybiera na sile. W dużej mierze dzieje się tak za sprawą Internetu w którym fora aż kipią od plotek o takim czy innym zachowaniu. „Sfotografuj policjanta” to prawdziwa kopalnia zdjęć ze źle zaparkowanymi radiowozami, czy funkcjonariuszami prezentującymi się w nagannych sytuacjach. Część z nich z pewnością zasłużenie została upubliczniona. W sporej jednak ilości przypadków, takie donosicielstwo jest nieuzasadnione a okoliczności zdarzeń znają tylko zainteresowani.
W tym całym internetowym zamieszaniu a i szerzej można by rzec ogólnospołecznemu ruchowi donosicielstwa publicznego główny problem możemy upatrywać w anonimowości i braku odpowiedzialności za słowa i czyny. – mówi dr Sylwester Kowalski. Przecież napisanie tekstu krzywdzącego kogoś nic mnie nie kosztuje. Czy złapią mnie za to i nawet jeśli łgałem poniosę konsekwencje? – raczej nie, bo prowadzący sprawę powiedzą niska szkodliwość czynu…
Prawo nie zawsze nadąża za rozwojem cywilizacyjnym i technicznym. Póki co zostaje nam odwołać się do ginącego w dzisiejszym świecie pojęcia „ludzkie sumienie”.
JDS
Dodaj komentarz