180 sekund dla siebie
O tym, że stres jest wszechobecny, że potrafi wyniszczać a nawet zabijać, słyszałaś z pewnością nie raz. Mimo to wciągnięta w pułapkę, często zapominając o jego zabójczych możliwościach, działasz bez wytchnienia. Byle zdążyć na czas, byle wykonać plan, byle klient był zadowolony. To nigdy niekończący się koszmar, który z każdym rokiem zdaje się tylko narastać.
Karina miała za sobą dobre studia i kilka lat praktyki w agencji reklamowej. Kiedy została marketing managerem w jednej z firm ubezpieczeniowych, kusiła ją perspektywa szybkiego awansu, dużych zarobków i życia w luksusie. Obiecany dobrobyt zdawał się czekać na wyciągnięcie ręki. Każdego dnia wstając do pracy obiecywała sobie, że to tylko kilka miesięcy ciężkiej pracy. Później powinno być łatwiej i wygodniej. Zgodnie z regułami zarządzania, deleguje posiadane uprawnienia i odpowiedzialność, a swoich pracowników będzie już tylko nadzorować. Im więcej czasu spędzała w biurze i szybciej starała się wszystko poukładać, tym prędzej przybywało kolejnych niezałatwionych spraw. Najprostszą metodą było wydłużenie dnia pracy. Bo skoro można pracować do 17, to dlaczego by nie pracować jeszcze godzinkę czy dwie dłużej.. Po co na lunch przeznaczać całe 45 minut skoro bułkę można zjeść przy biurku z komputerem?
Taki obrazek z pewnością zna nie jedna z Was. Co zrobić żeby nie oszaleć, nie dać się zwariować i nie paść z wycieńczenia, a co ważniejsze by nasze serce nie odmówiło nam w najmniej spodziewanym momencie posłuszeństwa? Zadbać o siebie! Nie będę przypominać o zdrowym trybie życia, o higienie pracy, której należy przestrzegać, o prawidłowych regułach i zasadach organizacji czasu biurowego. Wspomnę tylko o jedne prostej metodzie, która może ratować nasz organizm przed szaleństwem.
Potrzebujesz 180 sekund by Twój organizm zmniejszył obroty i wytonował się! Relaks trwający 180 sekund powtarzany kilka razy w ciągu dnia może dać Ci więcej niż jakiekolwiek inne działanie.
Jak to zrobić?
Na początek, znajdź miejsce gdzie będziesz mogła się zrelaksować. Jeśli jesteś szczęśliwą posiadaczką własnego gabinetu, to miejsce może okazać się idealne. Jeśli nie, ustal w jakim innym miejscu możesz spędzić owe 180 sekund bez obawy, że ktoś tam wejdzie i będzie Ci przeszkadzał. Jeśli nie da się inaczej, znajdź fotel ustawiony na końcu korytarza lub salkę konferencyjną, która czasem bywa pusta. W ostateczności będzie musiało wystarczyć własne biurko w zatłoczonym pokoju. Jeśli możesz, zapewnij sobie spokój przez zamknięcie drzwi i odłożenie słuchawki telefonu, ściszenie dzwonka w komórce czy wyłączenie interkomu. Te 180 sekund, Twój układ nerwowy ma odpoczywać, zatem żadne bodźce nie powinny do niego docierać i go rozpraszać. Powiedz sobie, że przez 3 minuty świat się nie zawali bez Ciebie, że jeśli nawet zadzwoni jakiś super ważny klient czy szef, to z pewnością zostawi Ci wiadomość i skontaktujesz się z nim za chwilę. Nastaw budzik lub sygnał alarmu za 3 minuty.
Usiądź wygodnie. Zamknij oczy. To czas dla Ciebie! Nie otwierając oczu spróbuj się wygodnie wyciągnąć w fotelu. Na tyle na ile możesz rozprostuj czubki palców u nóg, pokręć w różne strony stopami. Następnie napnij mięśnie łydek i ud a po chwili łagodnie rozluźnij je. Odchyl swój kręgosłup do tyłu, pochyl się lekko do przodu i znowu do tyłu, tak jak byś chciała oddać pokłon jakimś niewidocznym siłom natury. Popraw swoją pozycję tak, by móc kręcić swobodnie głową. Wykonaj kilka kolistych ruchów w prawą, później w lewą stronę. Pomału, spokojnie pochyl głowę do przodu dotykając podbródkiem klatki piersiowej. Odchyl głowę do tyłu i znowu do przodu…
Oprzyj się o oparcie fotela i wciągnij pomału, ale głęboko powietrze do płuc (dobrze, jeśli w tym czasie w pokoju otwarte jest okno). Pomału wydychaj powietrze starając się jednocześnie zrzucić z siebie balast emocjonalny. I znowu pomału, ale głęboko wciągnij powietrze. W sumie tak 3-4 razy. Popraw swoją pozycję, usiądź tak wygodnie jak się tylko da i poszybuj myślami gdzieś daleko. W swoich relaksacyjnych podróżach, staraj się wybierać zawsze to samo miejsce. Przynajmniej na początku będzie Ci łatwiej się tam przenosić. Niech będzie to piękna piaszczysta plaża, słoneczna polana w lesie czy miękki dywan przed kominkiem. Ważne by towarzyszyły Ci tam wyłącznie miłe wrażenia. Wsłuchaj się w głosy płynące do Ciebie. Szum fal, szelest trawy, śpiew ptaków, trzask palącego się drewna w kominku. Tak długo jak tylko możesz korzystaj z tego uczucia błogości.
Twój budzik przywoła Cię do życia z powrotem. Nie bój się powtarzać tych magicznych 180 sekund kilka razy w ciągu dnia. Na koniec, kiedy usłyszysz dźwięk dzwonka, pomyśl, że za godzinę lub dwie wrócisz tu z powrotem. Wstań z fotela, wyciągnij ręce nad głowę i przeciągnij się tak mocno jak tylko zdołasz.
Bierz się do pracy, tylko pospiesz się, bo za 2 godziny znowu Twój czas na relaks!
WP
Dodaj komentarz